sobota, 3 marca 2012

Sklepy z szaleństwem.




Wczorajsze popołudnie spędziłem pracowicie. Najpierw poranne zebranie w redakcji, potem wywiad, znowu w redakcji, jakaś kawa w nędznym barze na środku miasta. Zaczyna mi się podobać takie życie. No, w każdym razie pomiędzy spotkaniami i redakcją kilka razy odwiedzałem sklepy. A to papierosy, a to zapałki, bo zapalniczki namiętnie gubię, a to woda mineralna, a to jakiś dopalacz w stylu Powerade czy czymś tam w ten deseń. W większości wypadków są to zwykłe, prywatne sklepiki, nie żadne sieciówki. Moim ulubionym, i to nie w tym pozytywnym sensie, stał się mały, narożny sklepik w centrum.



 Wchodzę, a właściwie wbiegam do środka, proszę o papierosy. Davidoff, czerwone.
- Dzień dobry, poproszę czerwone dawidofy.
I teraz najlepsza część przedstawienia. Kobieta, która stała za ladą moim zdaniem pamięta jeszcze czasy Powstania Listopadowego. Czerwone, zniszczone włosy idealnie zlewały się z twarzą, która wiecznie ma taki sam kolor. Kobieta jest wielkości Boliwii, więc pokrywał ją fartuch w podobnym rozmiarze. Biust tej kobiety zdawał się mieć własny kod pocztowy. Szła, kiwając się we wszystkie strony.
Twarz sprzedawczyni przybrała wyraz wybitnie zabawny, kiedy przetwarzała to co do niej powiedziałem. Minęły dwie minuty, kobieta zaczęła się obracać i spojrzała na wielką szafkę z papierosami. Moje ustawione były na najwyższej półce, a ponieważ pani za ladą była wzrostu siedzącego psa, musiała udać się na zaplecze po stołek. Zajęło jej to dwie lub trzy minuty. Ile czasu można nieść stołek z zaplecza, które było zaraz obok szafki z papierosami!? Cóż. Na moje szczęście, zaplecze nie posiadało drzwi więc udało mi się zauważyć, że zanim kobieta wzięła ten stołek, usiadła na nim, napiła się kawy, sprawdziła telefon, podniosła się z prędkością ślimaka z nadwagą, złapała stołek i poczłapała do szafki z papierosami.
Zaczynałem tupać w miejscu i mlaskać zniecierpliwiony, bo zaraz miałem być znowu w redakcji.
W języku polskim, ani żadnym innym języku świata nie ma określenia na to, jak komicznie prezentowała się ta kobieta próbująca wejść na taboret. Jeśli byłbym troszkę gorzej wychowany, zacząłbym się śmiać, położył na podłodze i umarł tam ze śmiechu. Ale ponieważ wydaje mi się że otrzymałem dobre wychowanie, zacisnąłem zęby i tylko próbowałem się tam nie udusić. Udało jej się zdjąć moje papierosy, po czym z niewyobrażalnie głośnym łupnięciem zeskoczyła ze stołka. Teraz kolejny problem, kasa fiskalna. Ponieważ ostatnio ceny papierosów zmieniają się średnio raz na miesiąc, w kasie sklepowej pewnie nie została cena zmieniona. Mówię szczerze - ta kobieta pięć razy próbowała zeskanować kod na paczce, mimo że kasa piszczała jak szalona oznajmiając błąd skanowania. Obejrzała paczkę z dziesięć razy, po czym w końcu wpisała kod ręcznie. Wyskoczyła cena dwanaście siedemdziesiąt, położyłem jej odliczone pieniądze po czym pół wieku czekałem na paragon. Nie wiem po co mi on, ale przeważnie je zabieram. Takie małe zboczenie. Wychodząc ze sklepu byłem już prawie spóźniony. Drogę do redakcji pokonałem w tempie japońskiego pociągu. Albo i szybciej. Na szczęście zdążyłem.
Inna sprawa. Ostatnio byłem w miejskiej bibliotece poszukując książki Nekroskop. Tu było jeszcze zabawniej. Bibliotekarka przewaliła wszystkie książki w bibliotece. Kilka tysięcy książek. Zajęło jej to jakieś dwadzieścia minut, przez które zdążyłem wykonać dwa telefony, napisać setkę sms-ów, umrzeć, po trzech dniach zmartwychwstać, znowu zadzwonić i jeszcze zrobić szalik na drutach.
A o ile szybciej byłoby, dyby kobieta sprawdziła bazę danych w komputerze? Na litość faraona...
Denerwuje mnie taki brak niekompetencji lub usilne spowalnianie wszystkiego. Kiedy pracowałem na torze kartingowym, robiłem wszystko żeby klienci byli obsługiwani jak najszybciej i w jak najmilszej atmosferze, mimo że pot często lał się mi po plecach a stopy odpadały. A te wielkie matrony w sklepach? Im dłużej tym lepiej? Bo tak to odbieram...    








Poniżej filmik, który z największą przyjemnością zrobiłem dla Kasi.
Przy okazji, lovelovepersilowe.
Piosenka mistrz.








1 komentarz:

  1. O masz. Popłakałam się znowu przez Ciebie ze śmiechu i ze wzruszenia, bo znów ten mój filmik tu wciskasz! <3

    OdpowiedzUsuń