Dawno się na nic nie zdenerwowałem.
Dzisiaj pod lupę biorę kolorowe, polskie czasopisma plotkarskie. Chryste panie, kocham je przeglądać, bo ciężko nazwać to "czytaniem". Skupię się na trzech. Dwie z nich nie mają polskiego tytułu, więc można by spodziewać się "zachodnich wpływów" na ramówkę. Niestety...
Pierwsza gazeta. Z okładki wrzeszczy do mnie wielkie zdjęcie Piotra Adamczyka i jakiejś kobiety z zezem. Znaczy... może ona i zeza nie ma, ale tak wygląda na tym zdjęciu.Obok Adamczyka i - jak twierdzi pierwsza strona - sekretów młodej żony, Kasia Skrzynecka w duecie z detektywem Rutkowskim. Swoją drogą, niezłe połączenie.
Zbieram się w sobie i otwieram gazetę.
"Pierwsza strona: Jennifer Lopez straciła głowę!"
Zbaraniałem, i do krótkiego dopisku przy wielkim zdjęciem prawie się przykleiłem. Chryste, co, Lopez nie żyje?! Urwało jej głowę?! Nie. Jakiś ułomny pismak, sugerując jej śmierć, pisze o jej ostatnich walentynkach i nowe miłości do młodszego o osiemnaście lat tancerza.
"On cały czas robił jej zdjęcia. Szum fal i zachodzące słońce nastrajały ich do miłosnych uniesień." - tak pisze autor artykułu. Obok zdjęcia podpis informujący o tym, że fotografia została wykonana przez paparazziego z Media/Bulls. Ta agencja nie jest polska. Więc skąd na litość boską autor tego artykułu wie co się tam działo? Był tam? Chodził za nimi? Chował się w krzakach z aparatem? Nie. To wszystko wyssane z kciuka plotki lub przeredagowany artykuł z jakichś amerykańskich gazet, które są w stanie wysłać dziennikarza na Barbados czy Tahiti albo w inne egzotyczne miejsca. Bo nie oszukujmy się, żadna z polskich plotkarskich gazet nie jest na tyle bogata.
Przekartkowałem już pół gazety, nie natykając się na nic, co byłoby w stanie mnie zainteresować. Absolutnie nic. Nawet wielki artykuł o Rutkowskim, zatytułowany "Teraz będę wierny jak pies". Odepchnęło mnie wielkie zdjęcie detektywa w samych spodniach i goździkami w ręku.
Do końca gazety nie było kompletnie nic ciekawego. Żadnego nazwiska, które coś by mi mówiło. Po co pisać o ludziach, których nikt nie zna? Marnotrawstwo czasu i papieru.
Inna gazeta, kiepski papier, kiepska jakość druku. Zapowiada się emocjonująco. Otwieram gazetę i bingo! Pierwsze trafienie. Kim do cholery jest Weronika Książkiewicz, czemu ktoś o niej napisał dwie wielkie strony i czemu niby powinienem ją znać? I zwracam się do autorki artykułu, Aleksandry Wejna. Pani Aleksandro, skąd te informacje? Przytacza pani słowa Krzysztofa Latka. On wie że cytuje go pani w swoim artykule? I jeszcze ten tytuł! "Za co ona się mści?" zwiastuje co najmniej krwawą rzeź. Nic z tych rzeczy.
Stronę dalej omówienie seriali telewizyjnych, których swoją drogą też nie znam. No dobrze, może z wyjątkiem "M jak Miłość", które poznałem w zasadzie za sprawą zmarłej Hanki Mostowiak.
Artykuł "Sława? Przy okazji" Martyny Rokity. I tytuł, i nazwisko autorki mnie zainteresowało. Kiedy jednak przeczytałem, że traktuje o kobiecie, nazywającej się Anna Czartoryska, gazeta przefrunęła przez pokój. Kto to, do cholery, jest?!
Idąc dalej, natrafiam na milion stron krzyżówek, w których można wygrać... akwarium z wyposażeniem. Na litość wszystkich mrówek świata, kto chciałby wygrywać akwarium?! W krzyżówce!
Kolejne nic nie mówiące mi nazwiska. Natalia Lesz i zdjęcia w górach. Marta Grycan, zawinięta w czerwoną sukienkę, która namiętnie kojarzyła mi się z zasłoną okienną. Katarzyna Frank-Niemczycka. Kto to? Sebastian Cybulski. Jakub Gierszał. Leszek Stanek, Krystian Wieczorek, Antoni Pawlicki. Co to są za gwiazdy, skoro nawet o nich nie słyszałem. A pracuję w gazecie, na litość boską, to powinienem chociaż słyszeć o nich cokolwiek! Ale nie. Ten szmatławiec usilnie próbuje wmówić mi że to gwiazdy.
Maja Bohosiewicz "nie chce zaprzeczać". Najpierw mi powiedz, kim jesteś, a potem zaprzeczaj.
Joanna Horodyńska. To nazwisko coś mi mówi, ale nie mam zielonego pojęcia czym ta kobieta się zajmuje.
Aleksandra Kisio... Nazwisko mnie rozbroiło, a zdjęcie jeszcze bardziej. Obwieszona dziwnie podejrzanymi frędzlami i w wielkim, cytrynowym płaszczu. Mniam.
Kupiłem te gazety tylko na potrzeby zdenerwowania się. Wszystkie powędrowały już do kosza. I tam jest ich miejsce. Wiem że nikt mi nie każe kupować takich wydawnictw. Ale jeśli już je kupiłem, zapłaciłem za nie, mam prawo je skrytykować. I właśnie to robię.
Życzę wszystkim miłego weekendu.
Świetny styl pisania, czyta się Twoje felietony przyjemnie. Te wszystkie szmatławce większość miejsca poświęcają celebrytom i skoro dalej tak jest najwidoczniej są ludzie, którzy lubią taką formę spędzania czasu, a właściwie marnowania. Nie zgodzę się z Tobą co do postaci Olki Kisio. Zagrała w filmie 'Edi' w reżyserii Trzaskalskiego, który był nominowany do Oskara, generalnie był to najczęściej nagradzany film polski na początku XXI wieku. Jeśli nie oglądałeś to polecam serdecznie, piękny film o wartościach. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńmam takie dziwne pytanie moglbys wyrazic zdanie na temat tych 3 stron (tak tlyko zerkając na nie ) :
OdpowiedzUsuń1.http://www.photoblog.pl/deyn/120809760/marita-s-rma-deynn.html
2.http://www.photoblog.pl/angelfromsky/120844842/smile-because-od-you.html
3.http://jakksiezycodlegla.blogspot.com/
odpowiesz? lubie Twoje odpowiedzi
UsuńCześć, Maciek!
OdpowiedzUsuńPrzywędrowałam tutaj z Twojego profilu Facebook'owego. Pamiętam te swego rodzaju emocje, kiedy czytałam Twój blog o One Direction. Zawsze byłam ciekawa, co wyskrobiesz, jakie żarty masz w zanadrzu. Ale było, minęło.
Uwielbiam Twój styl pisania. Jest taki inny, bo nie ukrywasz tego, co w Tobie siedzi. Jesteś szczery i otwarty, do bólu. Nieraz spotkałam się ze słowami "Ten wyrośnięty dzieciak nie wie, jak powinno się pisać", ale co oni tam wiedzą. Jakby to określić... Zazdrość.
Cieszę się, że coś mnie podkusiło i wspomniałeś mi się Ty. Wpisałam w wyszukiwarce znajomych na Facebooku frazę "Maciej Maścianica" (po uprzednim upewnieniu się, czy aby na pewno takie imię i takie nazwisko na Twitterze) i wspomnienia wróciły.
Życzę Ci powodzenia w tym, co robisz,
Angela.